Autorzy
Autorzy
Ewa Pióro Ewa Pióro
1032
BLOG

Nie interesują mnie jajogłowi na S24. Sens jest gdzie indziej

Ewa Pióro Ewa Pióro Gospodarka Obserwuj notkę 4

Szanowna Pani Ewo,

Jestem właśnie po lekturze Pani pięknej i zdumiewającej książki ‘Jak znaleźć pracę i nie zagubić się po drodze”.

Gdybym się z Panią nie zetknął osobiście (telefonicznie), pewnie nigdy bym po nią (książkę) nie sięgnął. Ot, jeszcze jeden poradnik z gatunku, jak zdobyć kobietę, pieniądze i sławę. Ale to Pani zawdzięczam inspirację do podjęcia podyplomowego zarządzania projektami.

Dlaczego- zdumiewająca?

Jest Pani łowcą głów. Z ogromnym doświadczeniem. W sporej części decyduje Pani o losie innych ludzi. Dokonuje  selekcji, jakkolwiek złowrogo to brzmi dla pokolenia oczytanego w literaturze wojny. Ty na prawo, ty na lewo. Pewnego dnia zbiera Pani wszystkie doświadczenia i kreśli „summę” swoich przemyśleń. Daje Pani garść, cały plecak rad po moim własnym tytułem: „tak oto można mnie zawodowo obejść” albo inaczej: „skorzystaj z mojej mądrości”

Trzeba wielkiej odwagi. Trzeba wielkiego serca. Pewnie nikt tego nie zrobił w Pani branży. Pewnie sypały się pytania: „ Jak mogłaś zdradzać sekrety kuchni?” Nie sądzę, że podzielenie się bezcenną wiedzą w czymś Panią umniejszyło. P r z e c i w n i e .Budzi w czytelniku podziw i szacunek.

Bardzo życzyłbym Pani i sobie, aby Jej książka się upowszechniła i wreszcie podniosła poziom polskich rekrutacji. U nas odrzuca się ludzi o usposobieniu introwertycznym. Preferuje typ myślenia przedstawiciela handlowego, jako jedyny obowiązujący kanon. Odsuwa się z założenia typy zdolne do podejmowania dużych wyzwań lub do naprawy skomplikowanych przedsięwzięć. A już typy z umiejętnością lateralnego myślenia mają zerowe szanse przed każdym rekruterem.  Poza tym wszelkie testy, gry, assesment center itp, wycelowane są na pozbycie się tych twórczo myślących. Tak, jakby nikt z rekrutujących nigdy nie miał w ręku "Atlasu myślenia dla menadżerów" E. de Bono, czy innej jego książki.

Serdecznie polecam artykuły na ten temat pani Violetty Rymszewicz. Kto wie, może już Panie się spotkałyście. Myślę, że i Panią cechuje niezgoda na bylejakość polskiej rekrutacji i że ostatnia pora mówić o tym otwarcie. Że utarte techniki rekrutacyjne zamykają ludzi pod szklanymi sufitami, uniemożliwiają np. zmiany branży, o czym Pani też pisze.

Dlaczego zdumiewająca?

Podtytuł brzmi: …i nie zgubić po drodze siebie. Podczas lektury nie mogłem trafić na taki wątek. Wprost przeciwnie. Im bardziej się ukryjesz, tym dłużej (zawodowo) przeżyjesz. Jak mówią bracia Rosjanie: ciszej jedziesz, dalej zajedziesz (może służyć za uproszczoną definicję tischnerowskiego „homo sovieticus”)

Na końcu książki trafiam na piękny esej o mocnym, religijnym wydźwięku. Brzmi właściwie jak credo. Zakochany (!) w pracach profesora Tischnera, zachwycający się dziełem Simone Weil (także jej pracami poświęconymi tematyce pracy) byłem w szoku. Proszę o wybaczenie tego zbanalizowanego określenia. Czytałem esej jeszcze raz i jeszcze raz. Za każdym czytaniem ten tekst urastał i nabierał wagi, lepiej: powagi, lepiej napisać- doniosłości. Doniosłości dzwonu Zygmunta. Bez znajomości Pani eseju wszelkie opracowania o pracy, bezrobociu itd. jawią się jak „…. pewnego kotka przy pomocy młotka”( przepraszam za wulgaryzm wynikły z irytacji). Po lekturze wszystko, co było wcześniej nabiera właściwego, czyli ludzkiego (może – metafizycznego) wymiaru. Wypowiada pani słowa, których próżno szukać pod polskimi ambonami. Piękne. Jestem rad, że mogę o tym Pani napisać. Wiem, że zostanę dobrze zrozumiany.

Dlaczego zdumiewająca?

Odważny jest sam poradnikowy tekst książki. Wybrzmiewa, jak wołanie pośród śródmiejskiej dżungli, tego naszego zwariowanego świata pozorów. Odwagą jest zdjęcie maski na balu maskowym. Ten, kto psuje imprezę, bywa wyklęty.

Odwagą było zdumiewające- zostańmy przy moim określeniu- Pani króciutki końcowy esej. Myślę, że dla ludzi dobrze się czujących w laicyzującym się świecie brzmi on passe de mode. Młodzi gotowi są do wyzywających pytań w stylu: „pogięło ją, czy co?”. Dla mnie zamknięcie treści profanum lśniącą klamrą sacrum, czyni Pani piękna książkę kompletną, a przez to prawdziwą.

Piszę ten list, jakbym nie pamiętał o współautorze. To krzywdzące. Ale to Pani dzieli się doświadczeniem head huntera i Pani podpisuje pod „Dla twardzieli”. Oczywiście moje zachwyty i „podziwy” dla książki kieruję w równej mierze dla Pana Pawła. Jego doświadczenie jest mi szczególnie bliskie. Mrożek pisze w Liście do Lema tak: „Bracie w bycie”. Ja bym mógł tak w relacji do Pana Pawła. Życzę Panu Pawłowi, by dzięki niemu upowszechnił się w społeczeństwie pogląd, że „bezrobocie” (jak bezdomność,) to ból, że to trauma doświadczenia sięgania dna, że to zawsze udręka, a nigdy ekstaza, że wyklęcie przez rodzinę i przyjaciół, że przypomina chorych wenerycznie, których lepiej nie dotykać w obawie zarażenia.

Mam 52 lata. Jestem, jak mówi żona ‘Ofiarą transformacji”. Święte słowa.

Pamiętne wydarzenia w londyńskim metrze. Przed kamerami staje rzecznik metra. Cud jakiś. Facet dobrze po siedemdziesiątce. Myślę, że i my, w naszym kraju dojdziemy do tego. Mnie to jednak nie obejmie. Dlaczego? W mojej ocenie ludzie odpowiadający za rekrutacje są zwykle o 10 lat młodsi ode mnie. I pilnują, jak sam kiedyś pilnowałem, by kandydaci nie byli starsi. Nie od dziś wiadomo. W tym samym pokoleniu najłatwiej o wspólny język.

Ale już widać jak np. w korporacjach (np. TVN), kto rządzi wizją (dosłownie i w przenośni). Młodzi, owszem, na stażach pojawiają się w pasmach śniadaniowych. Szybko kończą „ na ulicy”, czyli przepytują przechodniów z mikrofonem. Widać , jak dojrzewa tam redaktorska populacja. Czy dopuszczą młodych i ambitnych. Powątpiewam. Dobrze to widać po niektórych orkiestrach symfonicznych. Przepadły, bo składały się z samych równolatków. Snuję sobie takie przypuszczenia, iż za 25 lat nasz rynek pracy się znormalizuje, jak znormalnieje polski pracodawca.. ale to już temat na oddzielny list.

Na koniec chciałby jeszcze zacytować fragmencik moje pracy podyplomowej wzięty z rozdziału: "Żarliwa krytyka outsourcingu”:

„Co do reszty obszarów biznesowej działalności, sami Państwo widzą, nie zawrócimy kijem Wisły”. Nie mamy na nie, jak sądzę wpływu. Chyba, że potraktujemy przedsiębiorstwo w zadziwiający, nie spotykany dotąd sposób, czyli jako miejsce, o którym marzą bezrobotni, a pozostali spędzają szmat życia by czerpać środki dla egzystencji i pomyślności własnych rodzin i narodów. Przecież nie da się tego  zlecić na zewnątrz. Na „dzień dobry” będziemy zmuszeni odpierać ataki z powodu podobieństwa naszej idei do minionych na szczęście ideologii. Dopiero potem moglibyśmy dokończyć nasze opowiadanie. Jak się Państwo domyślacie-  to temat na oddzielną opowieść.”

Po tym beznadziejnym wstępie przechodzę do głównego powodu listu.

Bardzo pięknie i równie serdecznie dziękuje Pani, dziękuje Państwu za książkę. Za próbę zmiany myślenia, za próbę odblokowania „zaklętych rewirów”

Składam wyrazy podziękowania i hołdu dla Państwa odwagi napisania pracy , która nie jest miła i przyjemna.

Uprzejmie pozdrawiam
Bezrobotny menadżer zajmujący się naprawą przedsiębiorstw.
AM

PS. Nie wiem czy ten tekst się do czegoś przyda. Jeśli do podbudowania wiary, że napisaliście książkę mądrą i potrzebną, jestem zadowolony.

Ewa Pióro
O mnie Ewa Pióro

Empatyczna - postrzegam świat oczami kandydatów i pracodawców, wspieram jednych i drugich w rozwoju. . :0) . "Nawet najciekawszą dyskusję można stłamsić pieprzeniem." - nieznany cytat blogerki

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka